Wyciągnęłam rękę po szare naczynie, gdy nagle zostałam odepchnięta. Postąpiłam kilka kroków, starając się nie upaść. A więc, już na samym początku pech? Zapowiada się naprawdę fajnie. Zanim zdążyłam się ogarnąć, poczułam zimną ciecz. Syknęłam cicho. Nie zwracając uwagi na sprawcę tego, odkręciłam ogon i zaczęłam wycierać rosnącą plamę, nie chcąc, aby sukienka przemokła do reszty. Widząc, że to nic nie daje, odpuściłam, po czym cicho westchnęłam. Uniosłam wzrok, wpatrując się w winowajcę.
— Zadowolony...? — mruknęłam, lekko się krzywiąc.
Facet nie odpowiedział, najwyraźniej był już lekko wstawiony. Na jego twarzy widniał jednak szeroki uśmiech. Postanowiłam więc usunąć się, aby przypadkiem nie zostać ponownie potrącona. Oparłam się zrezygnowana o ścianę. Oto powód, dla którego nie lubię bali. Do tego te tradycje.. Nico na szybko opowiedział mi o nich. A teraz zamiast jakoś pomóc, hasał wesoło po sali. A ja, samotna stałam pod ścianą, nie mogąc nawet sobie wziąć niczego ze stołu. Przez te głupie zwyczaje. Stwierdziłam, że może jednak warto znaleźć kogoś do pary. Kogokolwiek. Byleby tylko nie musieć się zanudzić. Ponownie spojrzałam na mężczyznę o dwukolorowych włosach. Właśnie ograbiał służącego z niemalże wszystkich kubków z alkoholem, przez co ten był najwyraźniej niezbyt zachwycony. Zachichotałam pod nosem. Stary, ale chęć do chlania nadal jest. Ciekawe. Nie wygląda młodo, co to, to na pewno nie. Zdrętwiałam, uniosłam rękę i zaczęłam ciągnąć swoje futrzaste ucho. W sumie czego się boję, tyle lat co ja na pewno nie ma. Wyglądam młodo, ale tylko przez długowieczność, której zwyczajni ludzie nie posiadają. Trochę smutne, no, ale co poradzić. Zakryłam usta dłonią, cicho ziewając. Mocniej wtuliłam się plecami w ścianę. A nuż się przytrafi coś ciekawego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz