Ja znam Pelcię, ja wiem, co robi, jak postępuje. No, ale jej reakcja najzwyczajniej zamiotła moje wszystkie oczekiwania pod dywan. Wybuchnąłem śmiechem, gdy maleńka znalazła się pod stołem, całkowicie ignorując świat otaczający. Ludzie zerkali na mnie, jak na oszołoma, wymienili się pełnymi kpiny spojrzeniami i ponownie wrócili do swoich zajęć, całkowicie mnie ignorując, jakbym magicznie zniknął na ich oczach i wymazał się z ich pamięci. Ciekawie, nie powiem.
Przewróciłem oczami, schyliłem się i poszedłem w ślady starszej koleżanki, niezdarnie wczołgując się pod stół. Dla dziewczyny nie było to zbyt dużym wyzwaniem, ale ja z moimi rozmiarami musiałem się nieźle nagimnastykować.
— Siedzimy tak do końca? — Szybkie skinięcie głową w odpowiedzi.
No, a potem przyszedł nam jeszcze potowarzyszyć nieprzytomny profesor Remus, od którego capiło alkoholem i papierosami. Cudownie.
Dziewczyna przebierała nieśmiało stópkami, uśmiechała się sama do siebie, jak to miała w zwyczaju.
— Lubię takie wieczory, ale ten jest zdecydowanie za długi — mruknąłem cicho, obserwując delikatnie oświetloną buźkę nastolatki. — No i męczący. Te wszystkie tańce, tradycje, a idź pan z tym. — W tym momencie nasz ukochany pedagog wydał z siebie dziwny dźwięk, więc nie ociągając się, zerknąłem na niego, wyciągając telefon. — Jak myślisz, będzie rzygał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz