Walony strój, wszystko mnie uwierało, drapało, bolało, a czas spędzony na imprezie dawał się we znaki moim nogom, które wręcz usychały i wołały o dwugodzinny masaż, który musiałam sama sobie zrobić, bo mój książę na białym rumaku [błagam, nawet deskorolka by wystarczyła], nie raczył jeszcze do mnie przyjechać i wyciągnąć mnie z paskudnej wieży, znanej również, jako klitka pod schodami.
— Um... Może gdzieś przysiądziemy? — spytał się nagle, jakby czytał mi w myślach, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo potrzebuję odpoczynku dla moich, dopiero co powstających [ale jednak] haluksów. Pokiwałam energicznie głową i dołączyłam do mężczyzny, który ruszył, do miejsca znanego jako Niemampojęciagdzietojest.
— Muszę ci przyznać, Dorinie, twoje towarzystwo jest niezwykle przyjemne. — Uśmiechnęłam się, wciąż dotrzymując mu, dosyć żwawego kroku. — Szkoda jedynie, że noc nie jest już tak młoda — dodałam, zerkając na towarzystwo, które w pewnej części słaniało się już na nogach. Znakiem to, że jeszcze trochę, a parada różności dobiegnie końca, narzeczeństwu zostanie noc poślubna, a my oddelegujemy się do domów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz