— Mogę w czymś pomóc? — zapytał z zakłopotaniem.
Cicho westchnęłam, po czym znów spojrzałam w jego oczy. "Dasz sobie radę, dasz sobie radę..." powtarzałam bez sensu w głowie. Może i nie umiem do końca tańczyć, ale co będę stać bezczynnie pod ścianą, jak mogę się choć trochę rozerwać? Po to tu w sumie jestem. Na spokojnie przemyślałam sobie, co mam zrobić, lecz słysząc mknącą ku końcowi muzykę, trochę się speszyłam. Raz się żyje, przecież mnie za to nie pobije... chyba. Przez chwilę nawet miałam obawę, że odtrąci moją dłoń i pójdzie w swoją stronę, a ja będę tak stać, jak głupia, no ale, jak to mówią, bez ryzyka nie ma zabawy. Tak w ogóle czemu miałabym się tym przejąć, nawet go nie znam.
— Wiem, że może nie jest to zapisane w tradycji, ale czy zechciałbyś ze mną zatańczyć? — powiedziałam lekko drżącym głosem i wyciągnęłam ku niemu dłoń. Dopiero teraz zrozumiałam, jaki popełniłam błąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz