Od Alexandra

Poprawiłem koszulę w spodniach i odetchnąłem ciężko w trakcie wypatrywania znajomych mi twarzy. Jakim cudem oddzieliłem się od wszystkich i ponad pół godziny błądziłem po ogrodach? Zacisnąłem na sekundę oczy i wszedłem na salę, modląc się, żeby nikt nie zauważył mojego spóźnienia. Nadaremno. Kilka par oczu od razu się do mnie przylepiło jak rzep do psiego ogona, ale obyło się bez komentarzy. Przynajmniej tych głośnych.
Opuściłem wzrok na swoje buty i od razu wtopiłem się w tłum, wszyscy już częstowali się jedzeniem i napojami więc musiało być po pierwszym tańcu, idealnie, kurwa. Pognałem w kierunku niebieskiej wieży Eiffla, która widocznie się mnie nie spodziewała. Nie przejmowałem się zasadami, nawet o nich nie pomyślałem. Potarłem spocone ze zdenerwowania dłonie o czarne, obcisłe spodnie i zgarnąłem dwa kieliszki, prawdopodobnie wina. Podszedłem do Aurelka i uśmiechnąłem się czarująco, jak zawsze zresztą, po czym podałem mu alkohol.
— Witam, Aurelionie. Nie sądzisz, że kuszący dziś mamy dzień? Napijmy się w swoim towarzystwie, pierwszy raz nie jest to lemoniada lub herbata. — Próbowałem z powagą, ale sekundę później parsknąłem śmiechem, otrzymując karcące spojrzenia doroślejszego grona gości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz