Od Wandy

Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, zauważając, że kilka niesfornych włosów opadło na twarz Hopecrafta, wydostając się z jego koka. Muzyka ucichła, a my zakończyliśmy nasz taniec.
— Dziękuję za taniec — powiedział, przerysowanie i teatralnie kłaniając się przy tym, na co ja odpowiedziałam specjalnie niskim, ale to bardzo niskim dygnięciem z uśmiechem. — Nie miałaby panienka ochoty się czegoś napić? — zapytał po chwili i wyprostował się.
— Z chęcią — odpowiedziałam krótko i zwięźle, bo w końcu po co mówić ciut za dużo, co zazwyczaj i tak robię?
Podeszliśmy w kierunku bufetu, przy czym, przy okazji, zauważyłam Fomę i niebieskowłosego chłopaka, z którym wcześniej miałam przyjemność tańczyć, ciągnących... naszego nauczyciela od sztuk artystycznych w stronę stołu. Nieprzytomnego nauczyciela. No cóż. Oh, i w końcu pojawił się Dexter, na którego twarzy aktualnie malowała się nutka irytacji. Chwilę póżniej mężczyzna "chrapał" spokojnie schowany pod obrusem, mój brat (chyba już po raz kolejny) porwany został przez czarnowłosego pana Davona, niebieskowłosy już zniknął, a ja swoją uwagę zwróciłam ponownie na Hopecrafta, któremu już udało się zdobyć dwa kieliszki wypełnione zielonkawym płynem. Z lekką niepewnością wzięłam od niego napój.
— Jak wrażenia z dzisiejszego balu? — zapytałam, biorąc łyk. Kwaśny. Jabłkowy. Ujdzie w tłoku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz