Czułem się trochę przytłoczony tymi wszystkimi barwnymi strojami innych gości, ponieważ sam ubrałem się trochę jak na jakiś pogrzeb, ale w końcu może się tu jakiś odbywał? Chociażby pogrzeb mojej upadłej godności. Starałem się lawirować między, już o dziwo podpitymi, ludźmi i jakoś dotrzeć do kogokolwiek, kogo mógłbym zrozumieć. Szkoda, że sam nie mogłem się po prostu upić i mieć wszystkich gdzieś. Niestety wreszcie na kogoś wpadłem, a dokładniej ktoś wpadł na mnie. I to tak centralnie, ja nie wiem, czy on miał zdolności manewrujące krowy?
— Uważaj jak łazisz — usłyszałem jak bąka pod nosem.
Uniosłem niechętnie wzrok, przynajmniej masę miał krowy, co dotkliwe odczułem, kiedy się ze mną zderzył. Stał przede mną dość dobrze zbudowany nastolatek, który mimo wszystko zachował jakąś smukłość sylwetki. W oczy rzucały się jego granatowe włosy i oczy oraz rozcięty łuk brwiowy. Chłopak w dłoni trzymał kieliszek alkoholu, który, na całe szczęście, nie rozlał się na moje ubranie. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęli go rozdawać.
— Sam na mnie wpadłeś — odparłem beznamiętnie, od razu przekląłem się za złamanie połowy zasad dobrego wychowania jednym, głupim zdaniem. Mam nadzieję, że nikt nie zauważy.
Dopiero później zrozumiałem, że przecież od razu zrozumiałem język nieznajomego. Znowu zlustrowałem jego twarz wzrokiem, czyżby był z Delty? Ugh, może warto jednak nawiązać z nim jakiś pozytywny kontakt? Kto wie, może to jedyna osoba, którą zrozumiem na całym balu? Westchnąłem głośno.
— Jestem Dorin, z Delty — powiedziałem w końcu do chłopaka, pewnie wyciągając dłoń i tak nie mam nic do stracenia. Najwyżej po prostu prychnie i odejdzie ode mnie.
Niebieskowłosy spojrzał na mnie lekko zdziwiony zmianą w moim zachowaniu, z dość wrogiego osobnika do zostańmy przyjaciółmi. Niepewnie patrzył na moją wyciągniętą dłoń w skórzanej rękawiczce, zabawnie marszcząc brwi i mrużąc oczy. Mam nadzieję, że nie wyglądam jak jakiś psychopata w tych rękawiczkach, ale dla bezpieczeństwa tu obecnych muszę je nosić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz