Od Sofii

Muzyka była spokojna, tak jak mój partner. Prowadził mnie po sali z gracją baletnicy, zgrabnie kręcąc mną dookoła i niemal podnosząc. Dałam się poprowadzić, nie stawiając oporu. Było to dla nowe uczucie, gdyżm choć mieliśmy w domu zwykłe imprezy, to nigdy tak dostojne. Długie włosy owijały się dookoła mojej twarzy, a sukienka okręcała przy nogach. Choć nie miałam przed sobą lustra, to byłam pewna, że mam rumieńce na policzkach. Zielone oczy Fomy błyszczały, gdy kolejny raz ominęliśmy jakąś parę, i widać było w nich radość. Była pewna skoczność w tych ruchach, jakieś podekscytowanie, jakby czekał na coś tego wieczoru. Coś specjalnego. I przeczuwałam, że wiąże się to z jego wzrokiem, który nieustannie szukał kogoś na sali. Z uwagą przyglądał się każdej parze, którą mijaliśmy. Obserwowałam zielone oczy, które za każdym razem wypełniały się nadzieją, by zaraz znowu zgasnąć. Nie mogłam się doczekać, aż znajdzie w końcu osobę, której szuka, by oczy w pełni rozbłysnęły i zostały tak na resztę wieczoru. Muzyka powoli ucichła, a pary zwalniały, rozchodząc się na boki.
– Miło się z panienką tańczyło, lecz teraz powracam do poszukiwania pewnej osoby. – Uśmiechnęłam się i spojrzałam dookoła. Ciekawe kto to był tym tajemniczym szczęściarzem? – Co nie oznacza, że to nasz ostatni taniec, noc długa i szeroka, a bardzo chętnie zatańczę z panią jeszcze raz.
– W takim razie powodzenia w poszukiwaniach – powiedziałam, dygając.
Odsunęłam się na bok, decydując się stanąć z boku i poobserwować wszystkich, a w szczególności blondyna, gdyż bardzo chciałam złapać moment, w którym znajduje ukochaną osobę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz