— Dużo ludzi, zdecydowanie dużo ludzi, nieludzi chyba jeszcze więcej — odpowiedział, cały czas rozglądając się po sali, a ja parsknęłam cichym śmiechem. Tak, muszę się zgodzić. — Dziwne tańce, dziwne zwyczaje, dziwne jedzenie, ale ciekawa kultura. A jak pani się bawiła? — zapytał, przenosząc swoje ciemne oczy na mnie, podczas gdy ja odpłynęłam gdzieś daleko, wręcz trochę nieświadomie przenosząc wzrok na innych ludzi. Na usłyszane przeze mnie (na szczęście!) pytanie szybko odwróciłam głowę w stronę Hopecrafta, a myśli powróciły do teraźniejszości.
Te kilka złotych niesfornych włosów dalej opadało luźno na pociągłą twarz.
Uśmiechnęłam się ponownie, może trochę zagubiona, bardziej nieśmiało.
— Można powiedzieć, że dobrą zabawę zawdzięczam dobrym partnerom w tańcu — zauważyłam, przykładając kieliszek do moich ciemnoczerwonych ust. — Co prawda bal długi, więc zdecydowanie jestem już troszkę zmęczona tym wszelkim hałasem i odmiennymi zwyczajami niż u nas, ale cóż. Co możemy na to poradzić, nieprawdaż? — rzuciłam pytaniem, a w głowie myśli powoli zaczynały się gubić, a oddech lekko, ale to bardzo lekko przyspieszył. O nie, nie, nie teraz, nie tutaj, to bardzo zły pomysł. Zamknęłam oczy, bo pojawiły się mroczki, przez chwilkę zrobiło się ciemno i doskonale wiedziałam, że on zauważył to drobne zawahanie. Palce prawie puściły kieliszek, płyn zafalował we szkle, jednak nie rozbiło się ono na podłodze. Znowu ból głowy, znowu źle, pulsuje. Otworzyłam zielone oczy i, ignorując nieprzyjemne uczucie, uśmiechnęłam się po raz kolejny. Trochę słabiej niż zazwyczaj, ale dalej promiennie. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
— A jak minęły panu wakacje? — zapytałam szybko, chcąc szybko zmienić źródło zainteresowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz