Od Aureliona

Podciągnąłem ogon pod nogi, otuliłem się nim. Usadowiłem się po turecku, gdzie moje łapy wygięte były w dość... zabawny sposób, nie powiem. Schowałem telefon do kieszeni, decydując się na zakończenie męk pedagoga, pewnie i tak był już wystarczająco upokorzony całą tą sytuacją. No, raczej będzie, bo teraz coś średnio kontaktuje.
Muzyka wciąż grała, Pel zadawała pytania, a ja obserwowałem skrzywionego mężczyznę, który wyglądał jak prawdziwe, ósme nieszczęście.
Chrząknąłem cicho i zerknąłem na siedzącą obok mnie towarzyszkę dzisiejszego wieczoru.
— Oprócz tego tutaj, widziałem, a nawet tańczyłem z Alexem. — Uśmiechnąłem się delikatnie na wspomnienie chłopaka, który dawał się prowadzić z niezwykłą lekkością.
Pierdolony ninja, tak?
— Jakoś nie skupiałem się na szukaniu znajomych twarzy, wiesz? Ważniejszy był bal i odkorowanie, w końcu tamte parszywe mordki widuję codziennie, a zabawić się nie ma kiedy... — Wyjrzałem nieśmiało z naszej kryjówki, by dostrzec tłumy skupiające się na tańcu głów państwa. Układy karkołomne, ale dało się je powtórzyć, nawet będąc posiadaczem takich łap, jak te moje. — Pelciu, to chyba już końcówka — powiedziałem, zerkając na nią z lekkim uśmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz