Uśmiech. Uśmiech, a jednak nutka zainteresowania i lekkiego zdezorientowania, drgnięcie dłoni.
— Dużo roboty, mało ogaru, więcej dobijania się do starych znajomych, mniej kontaktu z nimi — odpowiedział szybko. I krótko. I w tej charakterystycznej dla niego manierze porównywania, "dużo czegoś, mało czegoś". — A jak pani? — zapytał, a ja wręcz automatycznie się wzdrygnęłam, kolana stał się miękkie, miałam wrażenie, że zaraz naprawdę wyląduję na ziemi.
Opuściłam wzrok, myśląc o wakacjach. Źle, bardzo źle, niedobrze.
— Dobrze i szybko. Znośnie. — odpowiedziała. Wanda, przecież sama wiesz, że zauważy to kłamstwo, że zacznie się interesować. N I E P A N I K U J. Odchrząknęłam, podniosłam wzrok na chłopaka, który zaczął się przypatrywać, źle, źle, źle i uśmiechnęłam się niezręcznie, a w moich oczach zdecydowanie można było zobaczyć niepokój. Tak, nie potrafię dobrze ukrywać emocji. — Może gdzieś przysiądziemy? – zapytałam cicho z bladą twarzą, uginającymi się kolanami i opadającymi powiekami, ale cały czas utrzymując ten sztuczny, niezbyt wesoły uśmiech. Zrobiło się ciepło, za głośno, kieliszek ponownie niebezpiecznie zadrgał w dłoni i po prostu musiałam gdzieś usiąść, zanim na dobre straciłabym przytomność. A nie chciałabym polecieć na ziemię na oczach tych wszystkich nieznanych i znanych mi ludzi, na oczach Fomy, który przecież miał się dobrze bawić, bo zapewniałam go, że wszystko już dobrze, że nic się nie dzieje, że...
W końcu było dobrze. W końcu wzięłam lekarstwa. W końcu byłam zdrowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz