Od Fomy

Szybkie (lub troszkę wolniejsze) schowanie naszego nauczyciela od sztuk artystycznych pod stół przy pomocy zdecydowanie trochę bardziej umięśnionego ode mnie niebieskowłosego chłopaka, po czym wręcz porwanie mnie na oczach wszystkich ludzi przez zdecydowanie podirytowanego Dextera. Kątek oka zauważyłem moją siostrę urządzającą sobie przyjemną (mam taką nadzieję) pogawędkę z Jamesem. No cóż, jak będzie próbować bawić się troszkę za bardzo, to przynajmniej jest tam ktoś, kto postawi ją do względnego pionu. Tyle dobrego. Powróciłem do ciągnącego mnie za sobą pewnego czarnowłosego pana.
– No już, już, nie planuję ci przecież uciekać, o panie i władco – oświadczyłem, parskając głośnym śmiechem i uścisnąłem ciepłą dłoń chłopaka. – Przynajmniej trochę zwolnij, w końcu masz dłuższe nogi ode mnie, ty dwumetrowy wielkoludzie. – Oh, jak brakowało mi tego wspólnego dogryzania na temat naszych wzrostów i ich różnicy. – Masz szczęście, że potrafię damskie kroki i wychodzą mi całkiem nieźle. Może nawet trochę lepiej od niektórych pań. Ale niestety, zawiodę cię pewnie, w szpilkach poruszać się już nie potrafię, a na sukienki i peruki nie licz. – Dobry humor zdecydowanie mi dopisywał, zielone oczy lśniły, gdy spoglądałem na pełną powagi twarz chłopaka, a dłoń idealnie leżała w drugiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz