Stałem obok stołu i wpatrywałem się w grupę ludzi swobodnie chodzącą po sali. Wszyscy tańczyli, a ja stałem jak ostatni idiota przy stole naprzeciw pijącej pary.
— Co tu robić, co robić? — pomyślałem i rozejrzałem się po sali.
Kątem oka zauważyłem, że kilku ludzi patrzyło się na mnie, jakby domyślili się, że nie jestem taki jak oni. Moja blada cera wiele ujawniała, ale przecież mogli też pomyśleć, że mam anemię, nie? Przynajmniej taką miałem nadzieję. Nie mogłem przecież cały czas stać bezczynnie, musiałem się czymś zająć i normalnie wyglądać. Odszedłem od stołu i udając, że tańczę, przeszedłem przez grupę ludzi. Podszedłem po kubek na picie, nalałem sobie trochę i z obecnego miejsca obserwowałem sytuację na parkiecie.
— A teraz wszystkie, proszą panów. Biały walc to u nas "Bobamy Wirikac" i jest to tradycyjny taniec w samym środku balu. Zapraszamy! — powiedział ktoś z głębi sali.
Zanim ogarnąłem, co się dokładnie dzieje, podeszła do mnie jasnowłosa kobieta w pięknej, granatowej
— Mogłabym prosić pana do tańca? — zapytała z uśmiechem na twarzy.
Odwzajemniłem uśmiech i poszedłem za nią na parkiet, wyjmując z kieszeni indiański amulet szczęścia i obwiązując sobie nim dłoń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz