Od Dextera

Stojąca przede mną dziewczyna, była kurduplem. W związku z moimi dwoma metrami wyglądała przy mnie jak praktycznie karzeł albo bardziej niziołek. Jeżeli dobrze pamiętam, to druga opcja byłaby poprawniejsza, w związku z rasą dziewczyny. Na pewno miała na imię Van, a przynajmniej tak brzmiał skrót. Przyjaźniła się z Herą, to na pewno, kojarzyłem ją nieco mniej niż Varena, ale zawsze się przy nim kręciła, jak mała pchła, która tylko czekała na swoją kolej do wydarcia się. Wyjątkowo wyglądała nawet interesująco, nadal nisko, ale za to miała płomienną, uroczą sukienkę, która sprawiała, że zaczynałem rozumieć, dlaczego Varen jeszcze nie rozniósł upierdliwej koleżanki.
— Ależ oczywiście — powiedziała szybko. — Możesz ze mną zatańczyć i tak Fomy jeszcze nie ma. — Uśmiechnęła się. 
— Dziękuję — odparłem szczerze, chwytając ją za dłoń i prowadząc w kierunku całego rabanu. Ustawiliśmy się w szeregu, przyjmując poprawne pozycje. I raz dwa, raz dwa, kto tańczy, kto stoi, kto by pomyślał, że można się tak zmęczyć.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz