Miło było, ale się skończyło.
Nigdy nie pomyślałbym, że tak strasznie spanikuję, kiedy się okażę, że będę musiał szukać kogoś do tańca. Nienawidzę tego robić. Nienawidzę tańczyć. Kurwa. Nienawidzę! Do tej pory pamiętam, jak tańczyłem niedbale na swoim weselu, omal nie tratując swojej El.
Kiedy zobaczyłem zaproszenie długo musiałem się zastanawiać, czy jednak sobie nie odpuścić. Miałem dużo na karku, a w dodatku na Spatium pewna grupka trolli zaczęła straszyć mieszkańców jednej z wiosek. Z drugiej jednak strony, Tytania zamierzała zostać na kilka dni, a urlop wydawał mi się całkiem dobrym pomysłem. Mogłem spróbować nowych trunków, w końcu była to zupełnie inna planeta. Włożyłem swój czarny garnitur, niedbale przeczesałem włosy. Zakryłem swoje mechaniczne oko czarną przepaską, na wszelki wypadek.
A gdyby tak wyjść?
Spojrzałem kątem oka na dwójkę strażników pilnujących drzwi wyjściowych. Kurwa jego mać. Byli uzbrojeni, a w dodatku zwróciłbym na siebie uwagę, gdybym chociaż wdał się w bójkę. Nie chciałem tego. Mogłem najwyżej udawać, że po prostu gorzej się poczułem. Upadłbym na podłogę i zaczął udawać trupa. W końcu i tak już nim jestem. Widziałem, jak mężczyźni proszą różne panny do tańca. Nie mam chyba wyjścia.
Podszedłem więc do pierwszej lepszej kobiety, aby się spytać, czy nie zechciałaby ze mną zatańczyć. Zgodziła się. O zgrozo... Chyba będę musiał poprosić Vipera, aby nauczył mnie tego i owego, jeżeli wyjdę z tego przyjęcia cało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz