Dziewczyna przytaknęła energicznie i udaliśmy się w losowo wybranym kierunku.
— Muszę ci przyznać, Dorinie, twoje towarzystwo jest niezwykle przyjemne. — Uśmiechnęła się do mnie szeroko. — Szkoda jedynie, że noc nie jest już tak młoda — dodała po chwili.
— Ja też nie mogę powiedzieć, że twoje towarzystwo jest mi obojętne. Naprawdę jesteś zdecydowanie najciekawszą osobą, którą poznałem na tym cudownym balu. I jedyną, która jeszcze mnie nie zdeptała. — Roześmiałem się na chwilę.
Nagle moją uwagę przykuło większe poruszenie na tej ogromnej sali. Sam cesarz i jego żona oraz świeżo upieczona para młoda poderwali się ze swoich miejsc i ruszyli na parkiet. Śledziłem uważnie ich ruchy, aż do momentu, w którym zrozumiałem, że po prostu to już chyba ostatni taniec na tym balu.
— Czy to już koniec? — zapytałem, nie oczekując odpowiedzi.
Ich ruchy były dopracowane i nikt się ani nie przewracał, ani nie deptał.
Wreszcie doszliśmy do jakiegoś w miarę wolnego stołu. Nic nie mówiąc, zajęliśmy wolne w tamtej chwili miejsca i w milczeniu obserwowaliśmy taniec. Szkoda, że to już koniec tego balu, bo o dziwo całkiem nieźle się na nim bawiłem. Szkoda też, że muszę w jakiś przyzwoity sposób pożegnać się z Renee. Albo po prostu zniknąć w tłumie i uniknąć tego niezręcznego momentu. Tak, to jest dobra myśl...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz