Od Jamesa

— Można powiedzieć, że dobrą zabawę zawdzięczam dobrym partnerom w tańcu — odparła, upijając łyk napoju. Przewróciłem oczami, widząc sposób jej poruszania. W ogóle cała gestykulacja dziewczyny opierała się na delikatnych, a jednak nieco zbyt pewnych siebie ruchach, jakby była przekonana, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak wygląda i jak potrafi to działać.
Nie pomyślałeś o tym, James, błagam ja cię.
Jakie działać, upierdliwy kurdupel, który tylko prosił się o twarde lanie, nie otrzymał go wyłącznie przez fakt, że Heather upodobała ją sobie na ratowanie z tamtejszej, bardziej... przyściennej opresji. No i siostra Fomy, jak dotknę siostrę Fomy, to zabije mnie Foma, jak zabije mnie Foma, to zabije mnie Dexter. A stąd już bliska droga do Pierwszej Wojny Atlanckiej, przysięgam.
— Co prawda bal długi, więc zdecydowanie jestem już troszkę zmęczona tym wszelkim hałasem i odmiennymi zwyczajami niż u nas, ale cóż. Co możemy na to poradzić, nieprawdaż? — Zmrużyła oczy, rozluźniła uchwyt na kieliszku. Drgnąłem, prawie wyciągając dłoń, żeby złapać ją w razie ewentualnego upadku. Z jednej strony typowa babska zagrywka na balach, choćby podpatrzona z filmów, a z drugiej... Wanda, nie, Przewalska nie należała do osób, które lubią wymuskany i już dawno prześmierdły starością kicz. 
— A jak minęły panu wakacje? — Uśmiechnąłem się szeroko, wpatrując się w oczy dziewczyny. Coś było nadal nie tak.
— Dużo roboty, mało ogaru, więcej dobijania się do starych znajomych, mniej kontaktu z nimi — odparłem szybko. — A jak pani?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz